Słowo na niedzielę ... przemyślenia Redaktora Drukuj
Wpisany przez Redaktor - Zbyszek   
niedziela, 18 sierpnia 2013 10:00

Interpretracje ... czasem zupełnie dowolne, a czasem wymuszone

Wieści napływają różne ... urzędowe i zaściankowe, ale zawsze przynoszą lekkie zawirowania, dyskusje i oczywiście interpretacje ... zazGaleria Alfacharlie.plwyczaj te wygodne bliskie sercu i duszy, czyli po własnej myśli. Sporo rozmawiam o naszych problemach podczas szkoleń, na zawodach, wymieniam także poglądy w ramach korespondencji którą prowadzę z czytelnikami. Często zapisy w polskich  przepisach prawnych są niejednoznaczne, dają możliwość  lawirowania na ich obrzeżach, a niekiedy nawet dowolną interpretację co niektórych zapisów. Tą dowolną interpretację  stosują zarówno urzędnicy  jak i petenci, tylko, że urzędnicy mają z nieformalnej zasady  większe pole do manewru, petentowi pozostają dwie drogi, odbój i szybkie wycofanie się na z góry zaplanowane pozycje, ku uciesze urzędników rzecz jasna (tej metody autor felietonu mimo wszystko nie zaleca) lub walka ... może nie wręcz, ale zapewne nie mniej ekcytująca i napewno wymagająca sporej dozy cierpliwości i dobrego nastroju, bo w innym wypadku można nabawić się rożnych schorzeń i dolegliwości, nieprzydatnych w życiu i zazwyczaj nie miłych (tą drogę mimo wszystko polecam). W Polsce wyrok Sądu może być zupełnie różny, pomimo podobnych spraw i podobnego naruszenia prawa czy zasad, poprostu precedensu w Polsce nie ma. Prawda jest jedna, kto nie próbuje ten nie ma szans na wygraną, podobnie jak w lotto, więc warto o swoje sprawy walczyć. Naszą społeczność posiadaczy broni  palnej i tych którzy chcieliby do nas dołączyć najbardziej martwią niespójne drogi pomiędzy zapisami Ustawy o broni i amunicji, a podejściem do tychże zapisów policyjnych urzędników, którzy realizują je według własnej wizji i poglądu. Ostatnio coraz mniej mówi się o poważniejszym problemie z uzyskaniem pozwolenia na broń, oczywiście poza tą przeznaczoną do ochrony osobistej, bo jeśli chodzi o broń sportową i kolekcjonerską to sytuacja normalnieje, bardzo wolno co prawda, ale zawsze. Studzą się niezdrowe emocje, petenci co nieco okrzepli, policyjni urzędnicy spuścili trochę z tonu, choć nie wszędzie i nie ze wszystkim, ale tak czasami bywa w Państwie "federacyjnym". Nawet nie wiedzialem, że w takim żyję ... człowiek jak widać uczy się całe życie. Podobno trwają prace nad kolejną nowelizacją Ustawy, mam nadzieje, że poważnego kroku wstecz nie zaznamy. Czytelnicy często dzielą się ze mną swoimi przemyśleniami, padaja różne pytania, najczęściej ... "kiedy wreszcie będzie dostępna broń do ochrony osobistej?", "co będzie z instruktorami strzelectwa ?" "jak będzie wyglądała sytuacja z dostępem do broni pracowników ochrony ?"... "czy kiedyś gazówki będą w ogólnodostepnej sprzedaży ?". Coż nie jestem jasnowidzem, mogę tylko wyrazić swoją subiektywną opinię. Nie sadzę, aby w najbliższej przyszłości pozwolenia na broń bojową do ochrony osobistej byłyby wydawane w większej ilości, jest to temat bardzo drażliwy i nie lubiany zarówno przez policyjnych urzędników jak i dwulicowych polityków. Deregulacja niektórych zawodów, między innymi trenerów i instruktorów sportu, a także pracowników ochrony, w swoim założeniu ma spowodować większą swobodę  na rynku pracy i zdjąć bariery stawiane przez Państwo utrudniające dostęp do niektórych zawodów. Nie mam zamiaru ani ochoty  na to, aby polemizować czy jest to słuszne, czy też nie, uważam, że codzienność na strzelnicach, w klubach i w formacjach ochronnych zweryfikuje te sprawy bardzo szybko. Na rynku szkoleniowym utrzymają się jedynie Ci instruktorzy, którzy wiedzę posiadają, popartą sporym doświadczeniem i co ważne potrafią ją z powodzeniem przekazać nie tylko adeptom, ale także tym użytkownikom broni palnej, którzy pewną wiedzę strzelecką już posiadają. Kluby strzeleckie działające w strukturach PZSS (w ramach przynależności do wojewódzkich Związkow Strzelectwa Sportowego) kadrę szkoleniową posiadają i tych szkoleniowców PZSS swoimi licencjami trenerskimi weryfikuje. Każdy Klub, który ubiega się o licencję PZSS-u musi wykazać się bazą szkoleniową lub dostępem do niej i zazwyczaj ma też własną kadrę. W tej kwestii wszystko jest jasne, kluby będą dobierały sobie odpowiedni personel szkoleniowy według wlasnych  regulaminów i potrzeb, zresztą zawsze tak robiono. Nieco gorzej będzie z  "wolnymi strzelcami", w Polsce instruktorów strzelectwa jest bardzo dużo, nie mnie oceniać poziom ich wyszkolenia, jak również poziom prowadzonych szkoleń przez niektóre Ośrodki Szkoleniowe. Znakomita większość zainteresowanych tematem wie jak jest obecnie, a często jest niestety  mniej więcej tak, ktoś wstępuje do klubu, po kilku miesiacach albo jeszcze wcześniej zdaje egzamin na Patent Strzelecki i rusza zaraz na kurs instruktorski. Obecnie jakiś specyficznych wymogów nie ma, liczy sie przede wszystkim kasa i tylko kasa, więc o miejsce na takim kursie nie trudno. Co gorsze, niektórzy dopiero co narodzeni instruktorzy okazują się już od dawna specjalistami od wszelkich specjalności strzelectwa, a więc sportowego, bojowego, praktycznego-dynamicznego, długodystansowego, artyleryjskiego itd itp, ale już później na strzelnicy rosną kwiatki, niekoniecznie piękne. Kiedyś było inaczej, na kurs szły osoby z błogosławieństwem klubów strzelckich, z pewnym stażem i predyspozycjami, kandydaci byli opiniowani także przez okregowe związki strzelectwa sportowego, a Ośrodki Szkoleniowe kształciły instruktorów kładąc nacisk  nie na ilość, a na jakość, oczywiście kasa zawsze miała znaczenie, tylko, że nie w takim wymiarze jak obecnie. Kiedy to ja, kilkanaście lat temu zostałem słuchaczem Kursu, byłem już strzelcem z kilkuletnim stażem zawodniczym, Sędzią II klasy oraz  Społecznym Instruktorem strzelectwa sportowego LOK, z zatwierdzeniem przez KWP do dysponowania bronią sportową, było to ówczesne dopuszczenie do posiadania broni sportowej. Tak było kilkanście lat temu i o tych instruktorów z tamtych lat bym się nie martwił, dadzą sobie radę. Pozostali niech się też nie martwią, bo tak naprawde niewielu z tej grupy instruktorów wykonuje realnie ten zawód, raczej uprawnienia stanowią dodatkowe zaspokojenie wlasnych  ambicji, a kiedyś w pewnym stopniu pomagały w uzyskaniu pozwolenia na broń sportową. Natomiast teraz są niezbędne przy ubieganiu się o pozwolenie na broń szkoleniową. Gorzej  będzie z kandydatami na pracowników uzbrojonych formacji ochronnych. Zapewne nie będzie problemu z przyjęciem do pracy, ale o prywatnej broni raczej bym nie myślał. Broń do pracy w ochronie pozostanie w gestii Firmy ze statusem broni obiektowej, a kandydat na uzbrojonego ochroniarza będzie musiał po prostu w własnym zakresie zdać policyjny egzamin na dopuszczenie do posiadania broni, przypuszczam, że dla wielu będzie to kosztowne i nie za łatwe. Ten egzamin to też nie czarna magia, wystarczy dobrze zapoznać się z obowiazującymi przepisami i na przyzwoitym poziomie posługiwać się bronią. Mnie kiedyś wystarczyły niecałe dwie minuty na poprawne zaznaczenie odpowiedzi na arkuszu policyjnego testu teoretycznego, o egzaminie praktycznym nie wspominam, bo tak naprawdę tylko dyletant może go oblać, średnio wyszkolony strzelec powinien bez problemu go zaliczyć. Te osoby, które będą pracowały na własny rachunek, szansę na własną broń mają, ale czy będzie to proste i łatwe nie sądzę. Czas pokaże jak to wszystko się ułoży, być może będzie całkiem dobrze. Tak naprawdę nie wiem po co te wszystkie zmiany wprowadzono, chyba dla zasady sztuka dla sztuki, bo w moim zamyśle niewiele się w praktyce zmieni. Kolejny temat do rozwiązania to broń gazowo-alarmowa, wszędzie wokół nas jest ona łatwo dostępna dla obywateli, a u nas jest z niezrozumiałych powodów obwarowana kryteriami dostępu na równi z bronią bojową. Dzisiaj sporo zamieszania robi  tzw. broń hukowa "nowej ery", czyli gazówki Walthera sprzedawane u nas jako broń alarmowa kalibru " 6 mm"  na "kardridże hukowe" 9 mm P.A.K, Nabój hukowy lub jeśli ktoś woli ślepy 9 mm PA nie jest żadnym wkładem ani kardridżem hukowym tylko nabojem hukowym czy ślepym, bo róznie się czasem nazywą (knallpatrone lub platzpatrone), było tak zawsze i jest obecnie. Zgodnie z polska Ustawą o broni i amunicji, broń alarmowa na naboje powyżej 6 mm (bocznego i centralnego zapłonu) wymaga uzyskania pozwolenia Policji na jej posiadanie, z kolei Polska Norma całkiem inaczej kwalifukuje tą broń. W dotychczasowej praktyce, praktycznie wszędzie wokół nas zawsze bron gazowo-alarmowa oznaczana byla kalibrem naboju jakim byla zasilana, a nie średnicą lufy. W Polsce była również kiedyś produkowana broń gazowo-alarmowa i jakoś nilkt wówczas nie wpadl na takie idiotyczne oznaczenia jak obecnie forsują na rynku pewne firmy. Średnica luf w broni gazowo-alarmowej nigdy nie odpowiadala rzeczywistości. Jak juz kiedyś pisałem w swoich artykułach, w Polsce bardzo często wiele istotnych spraw zalatwiana jest od tylnej strony. Trudno więc później cokolwiek przeforsować, jak już na wstępie każdy kombinuje pod prąd i wbrew logice. Podobnie  było z bronią krótką i bocznego zapłonu dla mysliwych. Jeśli można było, nie tak dawno przecież, wyprowadzić poza nawias reglamentacyjny Ustwy o broni, wiatrówki i broń palną rozdzielnego ładowania, myślę, że jest możliwe przeforsowanie innych zmian, między innymi dotyczących broni gazowo-alarmowej czy też palnej na amunicję Floberta. Tak potężne firmy handlowe na polskim rynku jak Kolter i Militaria, jak równiez wszyscy pozostali prowadzący obrót bronią bezpozwoleniową mogą wpłynąc na pewne zmiany, oczywiście w ograniczonym zakresie, ale w przypadku broni gazowo-alarmowej czy Flobertów mogloby sie to udać. Jeśli już Organa pragną kontrolować ten segment broni, to niech sobie kontrolują, wystarczy ją po prostu rejestrować podobnie jak broń deko. W naszym  Kraju  czynniki decyzjonalne nigdy nie były, ani wcześniej ani obecnie, zainteresowane uzbrajaniem społeczeństwa, a opinie czynników społecznych bardzo rzadko  brane są pod uwagę. Przekonali się o tym ostatnio myśliwi, co prawda szybko zażegnano problem z myśliwską bronią małokalibrową (chodzi tu o kaliber .223 Remington i jemu podobne), ale jednocześnie definitywnie rozwiązano kwestię dostępu do broni krótkiej, przynajmniej na razie dla mysliwych jej nie będzie. Uzasadnienie tej decyzji  jest bardzo pouczające, należy się z nim zapoznać, bo warto wiedzieć jak naprawdę opinie organizacji pozarządowych i środowiskowych są traktowane. Zbyt zaborcze policyjne projekty w sprawie przechowywania broni palnej, na nasze szczęście nie są przychylnie przyjmowane przez instytucje nadrzędne, bo tak naprawdę nie ma co zmieniać, obecne wymagania są w zupełności wystarczajace, dowodzi o tym brak jakichkolwiek  danych, które by temu przeczyły. To całe zamieszanie spowodowane jest przede wszystkim próbą utrudnienia życia posiadaczom broni palnej i być może ktoś  przy okazji chce sporo zarobić. Poczekamy trochę i zobaczymy w jakim stopniu obowiązujące dotychczas rozporzadzenie zostanie zmienione, bo już kolejna wersja projektu jest znana, być może ona wejdzie w życie. A tak już na zakończenie moich wywodów, warto nieraz przypatrzeć się sobie, nie zawsze i nie wszystko z nami jest cacy, trzeba z pokorą przyjąć do wiadomości fakt, że czasem sami sobie szkodzimy, a przynajmniej nie pomagamy, wygłaszając publicznie nieprzemyślane durne dyndrymały, na pożywkę naszym przeciwnikom rzecz jasna, jeśli już ktoś posiada broń wypadałoby przynajmniej znać obowiązujące przepisy. Niekiedy należy pomyśleć co nieco zanim wygłosimy publicznie "budującą" głupotę. Prawo w Polsce jest mało stabilne, bardzo łatwo je zmienić i to nie zawsze z korzyścią dla obywateli. Jeszcze jedna sprawa, czasem odnoszę wrażenie, że nasz strzelecki światek trochę się zmienia... na niekorzyść niestety i nie jest to tylko moja opinia. Coraz częściej slyszymy na strzelnicach i podczas szkoleń budujace słowa "gnaty", "spluwy", "kopyta", "klamki", "pestki" i tym podobne... myślalem, że czasy bezszyjnych dresiarzy o wdzięcznych imionach Salceson, Kaszana czy Pasztet już minęły, a tu po nowelizacji Ustawy rośnie nam nowa siła postępu i to jak najbardziej legalna, mam nadzieje, że to tylko chwilowe tendencje. Szanujmy własne strzeleckie środowisko i nie zasmiecajmy języka naleciałościami z pólświatka, jeśli społeczeństwo ma nas i nasze hobby przyjąć ze zrozumieniem i tolerancją. Poza tym, szanowni czytelnicy nie warto się tymi wszystkimi problemami zanadto przejmować, kiedyś bywało znacznie gorzej, teraz jest poniekąd eldorado, oczywiście jeśli ktoś nie zamierza od razu posiąść uzbrojenia na miarę kompanii czy batalionu szturmowego. Poza tym warto o tym pamiętać, że kropla drąży kamień i warto być tą kroplą, a że potrzeba na to czasu to trudno, wszystko można skruszyć, pozytywne efekty korzystne dla nas wszystkich kiedyś nastapią ... predzej czy później.

Zbyszek 

Poprawiony: poniedziałek, 26 sierpnia 2013 13:59